Weronika nie jest już małą dziewczynką. Jest młodą, dopiero wkraczającą w dorosłe życie kobietą. Chciałaby żyć pełnią życia, uczyć się, pracować – lecz nie jest to łatwe…gdy  wciąż słyszy głosy i widzi ludzi, których nie ma. Pomóżmy jej leczyć i rehabilitować się!

Ostatnio wiele się mówi o opłakanym stanie psychiki młodych ludzi w Polsce. Ciężko skonsultować się z psychiatrą, ciężko skorzystać z psychologicznego wsparcia. Rodzice miesiącami czekają na diagnozę i leczenie widząc jak ich dzieci cierpią: tną się, nie jedzą lub jedzą olbrzymie ilości, krzyczą po nocach lub wymownie milczą, są agresywne lub skrajnie wycofane. Popadają w nałogi lub tracą zainteresowanie czymkolwiek.

– Przyzwyczailiśmy się już do tego, że bez skrępowania opowiada się o tym, że ktoś ma problemy z ciałem. Ja jako matka dwojga dzieci z zaburzeniami psychiatrycznymi chcę głośno mówić o tym jak bardzo potrzeba wsparcia również tym rodzinom, gdzie występują choroby ducha i umysłu – mówi pani Beata.

Matka z córką są bardzo zżyte i jak zgodnie podkreślają: nie mają nic do ukrycia. Weronika po prostu chce żyć normalnie i mieć szanse oddychać i korzystać z życia, tak jak jej zdrowi rówieśnicy.Jednak diagnoza, którą trzy lata temu usłyszała: schizofrenia paranoidalna ani na chwilę nie daje jej o sobie zapomnieć.

– Schizofrenia jest traktowana jako pewnego rodzaju społeczne piętno, które będę nosiła do końca życia. Ja chciałabym nauczyć się ją traktować jako pewną dość znaczącą – ale jednak tylko –  niedogodność. Niedogodność, z która można żyć. Najgorsze jest to, że leczenie i terapia – które pomagają w kontroli zachowań i emocji, bardzo dużo kosztują i długo trwają. To nie jest tak, że źle się czujesz, zapiszesz się do psychiatry, on da Ci magiczną tabletkę i od razu jest lepiej. Ustawienie leków czasami trwa latami, a Ty cały czas czujesz się jak w oku cyklonu – mówi Weronika

Problemy ze zdrowiem Weroniki zaczęły się, gdy miała cztery lata. To wtedy nagle trafiła z zatrzymaniem akcji serca trafiła na OIOM.  Po trzech miesiącach historia powtórzyła się znów.

Te nagłe ataki przypisano wtedy padaczce. I od tej pory nic już nie było takie samo.

 

– Weronika zaczęła się zamykać w sobie. Nie była już ta samą wesołą dziewczynką co kiedyś. Dodatkowo u córki pojawiła się duża wada wzroku, którą kontrolujemy w ośrodku pod Warszawą, co generuje dodatkowe koszty, bo musimy tam przecież dojeżdżać. – opowiada pani Beata.

 

Pierwsze symptomy, że Weronika widzi i odbiera świat inaczej pojawiły się już w gimnazjum. Niecodzienne zachowanie się dziewczynki zaczęły pojawiać się coraz częściej z coraz większą intensywnością.

– Wahania nastrojów, gadanie „głupot” które nie miały związku z rzeczywistością. Zwidy i halucynacje, lęki przed tym, żeby położyć się spać przy zgaszonym świetle czy robienie sobie ran na rękach i nogach, żeby ulżyć sobie w nieuchwytnym bólu, który gdzieś w środku opanowuje każdą komórkę ciała – to tylko część tego całego arsenału środków, które mogą charakteryzować schizofrenika – opowiadają mama z córką.

 

Od Weroniki zaczęli się odsuwać rówieśnicy, a niektórzy – jak to niestety często bywa – dodatkowo ją gnębić. Co tylko pogrążyło dziewczynę w rozpaczy i społecznym niedostosowaniu.

– Ludziom w tak ogromnym kryzysie, z tak nadszarpniętą psychiką należy wciąż okazywać pełne wsparcie i zainteresowanie. Córka niestety nie mogła na to liczyć. Nasze życie to codzienna walka o normalność i bardzo bym chciała, by Weronika mogła mieć w życiu zdrowe kontakty społeczne, w przyszłości pracę i swoje pasje. Jednak, aby to mogło być możliwe, Weronika musi być pod stałą opieką wielu specjalistów i w  ciągłym procesie terapeutycznym, a to koszty, które przewyższają moje możliwości – mówi pani Beata.

 

Weronika kocha naturę, pływanie i konie. Kontakt z wodą i jej ukochanymi zwierzętami wpływa na nią kojąco, poprawia nastrój i funkcjonowanie.

– Marzy mi się wykupienie córce zajęć, gdzie mogłaby się spełniać i zapominać o trawiących ją problemach. Niestety człowiek wciąż się trzyma za kieszeń zastanawiając się skąd wziąć. Zwłaszcza że Weronika ma jeszcze starszego brata, który też walczy  ze swoimi „demonami” – opisuje mama rodzeństwa.

Kamil ma teraz 25 lat. Jako dziecko przeszedł ostre zapalenie mózgu, które znacząco wpłynęło na całe jego dalsze życie. Chłopiec nie umiał uczyć się i koncentrować tak jak inne dzieci, co spowodowało, że uczył się w szkole specjalnej. Po drodze u Kamila zdiagnozowano jeszcze znaczną nadpobudliwość psychoruchową.

– Kamil to kochany chłopak, ale czasem nie panuje nad negatywnymi emocjami. Potrafi być bardzo agresywny i wulgarny, a potem sam nie wie dlaczego tak się dzieje. Przykro na to patrzeć jak się z tym męczy. Uspokaja go kontakt z naturą i jego ukochane przedmioty. Pasjami zbiera kubki, długopisy, smycze na klucze. Cieszę się, że coś go cieszy nieustannie martwiąc się o jego przyszłość. Leczenie i terapia są bardzo obciążające – mówi pani Beata.

Drodzy fundacyjni przyjaciele! Weronika i Kamil to młodzi ludzie, przed którymi całe życie. Nie pozwólmy, by problemy ze zdrowiem psychicznym i brak systemowego wsparcia w postaci ciągłych terapii – były dla nich wyrokiem alienacji i społecznego niedostosowania. Oni chcą oddychać spokojnie, chcą się rozwijać, ale aby to było możliwe –  potrzebują dodatkowych środków finansowych. Dlatego dla tych skrzywdzonych losem młodych ludzi założyliśmy specjalną zbiórkę. Pomyślcie o tym czy nie moglibyście im pomóc. Zachęcamy Was do wpłat.

Możesz też przekazać darowiznę wpłacając na konto: 21 1240 1590 1111 0010 2531 7517, wpisując w tytule wpłaty „Weronika i Kamil Gibas”.