Swoją kajakarską pasją Janusz dzielił się z kilkoma tysiącami dzieci. Jednak nie tylko z tymi, którzy mieli predyspozycje do osiągania sukcesów. Zauważał i zapraszał do szukania radości w sporcie także tych, których dostrzegało niewielu, jak dzieci z trudnych środowisk.

Kajak był podstawą jego życia. Odnosił sukcesy jako menadżer, jego wychowankowie sięgnęli po medale mistrzostw świata, Europy i medal olimpijski.

Rozmowa o chorobie nie przychodziła mu łatwo. Na szczęście bliscy są – tak jak i on – ludźmi czynu. Do choroby wszyscy podchodzili zadaniowo – trzeba znaleźć sposób, by się z nią pożegnać. On chciał iść do przodu, rak – cofnąć się. Taki był plan…

–Tak, to ludzie, las i ukochane jeziora są moją najwspanialszą rehabilitacją, moim alternatywnym leczeniem. Staram się nie myśleć o problemach, a gdy jestem poza domem, to mi się to bardziej udaje. To prawda – żyję teraz na 20 procent swojej normy, na 20 procent swojej poprzedniej aktywności, ale cały czas staram się być w kontakcie, staram się być potrzebny i cały czas potrzebuję swoich małych wyzwań. Od 30 lat moje życie to Kayak Sport Club Olsztyn, gdzie jestem prezesem i wolontariuszem. I cały czas – na miarę moich możliwości staram się w nim działać. Kontakt z podopiecznymi, opowieści o ich startach w zawodach i sukcesach, które na nich odnoszą, to coś co wciąż nadaje mi sensu życia i napędza ten kajak. Nadal bardzo kocham życie, świat i ludzi i nie poddaje się, mimo że czasem czuje się wypompowany jak balonik – z żarem w głosie opowiadał nam Janusz.

– Bardzo dziękuję wszystkim zaangażowanym w ratowanie mojego zdrowia i życia. Za empatię i zrozumienie. Za pomoc materialną i duchową. I trzymajcie za mnie kciuki, niech niosą mnie do zdrowia dobre fale. Tak dobre fale jak ludzie, którzy mnie teraz otaczają, jak Wy. I mam nadzieję do zobaczenia na jeziorach!

Januszu, do zobaczenia. …na jeziorach 🖤

Rodzinie Janusza, Przyjaciołom, wszystkim Wam, którym Janusz był bliski, składamy wyrazy głębokiego współczucia.