http://m.wm.pl/2017/01/orig/1-logo-programu-358385.jpg

Wpłać darowiznę na leczenie i rehabilitację dzieci z Warmii i Mazur:

http://m.wm.pl/2015/06/orig/wplacbutton-251555.jpg

Joanna i Mateusz z Giżycka są kochającym się małżeństwem. Długo starali się o dziecko. Osiem miesięcy temu pojawił się na świecie Wiktor. Kiedy po urodzeniu otrzymał 10 punktów w skali Apgar, radości nie było końca. Oznaczało to, że maluch jest zdrowy.
Rzeczywiście, do końca czwartego miesiąca chłopiec rozwijał się prawidłowo. Kiedy miał pięć miesięcy, dostał napadu padaczkowego. Pani Joanna zachowała zimną krew. — Wiem, że są leki na padaczkę, że z tym można żyć — opowiada. — Nie przypuszczałam jednak, że będzie to najgorsza postać padaczki: lekooporna, zwana zespołem Westa.
Wiktor dwa miesiące spędził w szpitalu dziecięcym w Olsztynie. — Łapał tam infekcję za infekcją — mówi pani Joanna. — Dopiero od niedawna zaczął się rozwijać. I w końcu uśmiecha się.

— Zanim zadziałały leki, niemowlak miał siedem napadów padaczkowych na dobę. —

— Potem ustały, a później znów wróciły, tyle że są łagodniejsze. Teraz synkowi włączono sterydy — dodaje mam Wiktora. — Od kiedy je przyjmuje, ruszył z rozwojem. Do tej pory tylko leżał…
Wiktor potrafi już przewracać się z pleców na brzuch. Reaguje na dźwięki i uwielbia poznawać świat. Zaczął też gaworzyć. Każdy postęp napawa dumą jego rodziców.
— Jednak zespół Westa to nieobliczalna choroba — mówi pani Joanna. — Każdy napad padaczkowy będzie cofał go w rozwoju, bo uszkadza mózg.
Dlaczego choroba zaatakowała Wiktora? — Żeby się tego dowiedzieć, musimy wykonać badania genetyczne — mówi pani Joanna. — Niestety, one kosztują aż 5900 złotych.
Tata Wiktora jest wojskowym. Mama przed narodzinami syna pracowała w urzędzie gminy. Jak mówi, po urlopie macierzyńskim chciałaby wrócić do pracy, ale to wszystko zależy od stanu zdrowia Wiktora. — Po każdym napadzie synek musi uczyć się wszystkiego od nowa — opowiada.

— Chłopiec potrzebuje intensywnej i wielogodzinnej rehabilitacji. A to, niestety, dużo kosztuje… —

— Same zajęcia rehabilitacyjne to 760 zł miesięcznie — opowiada pani Joanna. — Do tego dochodzą leki. Akurat sterydy są refundowane, ale suplementy, które Wiktor bierze, już nie. Miesięcznie kosztują 100 zł.

Ale to nie wszystkie wydatki. — Wystarczy, że pojedziemy z synkiem na wizytę do specjalisty do Warszawy i już nie ma 600 zł — mówi mama chłopca. — Bo kosztują nie tylko wizyty, ale też dojazdy. Drogie też są sprzęty rehabilitacyjne, których Wiktor potrzebuje do pracy w domu. Za specjalny materac do ćwiczeń zapłaciliśmy 200 zł.
Wiktor jest pogodnym chłopcem. Dopisuje mu apetyt, chętnie próbuje nowych smaków. Jednak od marchewki czy zupki woli serki. Dużo się śmieje i lubi ćwiczyć na macie edukacyjnej. Pani Joanna patrzy w przyszłość optymistycznie i stara się żyć nadzieją. — Znam dziewczynkę z zespołem Westa. Wiem, że chodzi do publicznego przedszkola. Może nam też się uda pokonać chorobę? — w jej głosie słychać nadzieję.

— Wiktor od niedawna jest podopiecznym Fundacji „Przyszłość dla Dzieci”. Jego rodzice wierzą, że dzięki Fundacji będzie im łatwiej unieść ciężar finansowy choroby synka. —

Teraz jest czas rozliczeń podatkowych i każdy ma szansę pomóc.
Co roku Fundacja dostaje pieniądze, które mieszkańcy odpisują od podatku, wypełniając zeznania podatkowe. Działa to tak, że z małych kwot robią się fundusze, dzięki którym można realnie pomagać chorym dzieciom. W ubiegłym roku podatnicy na pomoc dzieciom z Warmii i Mazur przeznaczyli milion złotych.

Aleksandra Tchórzewska
a.tchorzewska@gazetaolsztynska.pl

Żeby przekazać 1 procent podatku, wystarczy wpisać w rozliczeniu numer KRS 0000148747. A już dziś można dokonać wpłaty na konto Fundacji „Przyszłość dla Dzieci”: 58 1240 1590 1111 0000 1453 6887.