– Przykładowo na rolkach dzieci są ostrożniejsze, bo nic ich nie chroni i wiedzą że upadek może być groźniejszy – podkreśla doktor Tadeusz Politewicz, chirurg ze Szpitala Dziecięcego w Olsztynie. – Ale dzieci uważają że są tak dobrymi rowerzystami, że sobie dadzą radę. Pamiętajmy, że sport jest zdrowy tylko wtedy, gdy go uprawiamy z głową.
– Gdy byliśmy dziećmi, jeździliśmy rowerami bez kasków i nic nam się nie stało – mówią czasem rodzice czy dziadkowie kilkulatków.
– To znaczy że mieli dużo szczęścia. Bo w razie wypadku mogli ulec bardzo poważnym wypadkom. Co roku w sezonie rowerowym przyjmuję na dyżurach wielu pacjentów, którzy doznali urazów na rowerze. Kilkoro z nich zakończyło swoją wycieczkę bez kasku tragicznie…
– – Czy któryś z pacjentów zapadł Panu szczególnie w pamięć?
Podam przykład sprzed czterech lat, który sprowokował mnie do zakupu z diety radnego kasków uczniom olsztyńskich szkół podstawowych. 12-letni chłopiec wsiadł na rower kolegi, przejechał się 20 metrów, uderzył głową w krawężnik i został przewieziony do nas. Zrobiłem mu tomografię komputerową. Okazało się, że w głowie narasta mu krwiak. Natychmiast przeprowadziliśmy operację, dzięki której udało mu się uratować życie.
– Gdyby ten chłopiec miał kask, to jakie obrażenia odniósłby podczas takiego wypadku?
– Mógłby się tylko rozbić kask, a jemu by się nic nie stało. Wprawdzie kask daje tylko częściową ochronę głowy, ale pomaga bardzo skutecznie. Znam sporo takich przypadków. Obserwowałem kiedyś zawody w górskiej jeździe rowerowej. Z górki, zza zakrętu wyskoczył chłopak i uderzył głową w wielki głaz. Kask rozpadł się na dwie części, zawodnik zdjął go i pojechał dalej…Wyobraźmy sobie sytuację, że dziecko nie ma kasku i wpada rowerem pod samochód. Najczęściej ginie…
Do jakiego wieku należy dzieciom zakładać kaski?
Kaski powinni nosić wszyscy. I dzieci, i dorośli. Niestety, często widzę sytuację, że dzieci jadą w kaskach, a rodzice bez. A to jest wielki błąd. Bo jeśli z dzieckiem jedzie jeden rodzic i ojciec czy matka ulegną wypadkowi, to dziecko nie dość, że nie będzie miało opieki, to jeszcze będzie musiało próbować pomóc rodzicowi… Podobnie jak w samolocie – trzeba założyć maskę tlenową najpierw sobie, żeby potem móc się zająć dzieckiem. Musimy pamiętać że stale sprawujemy nadzór nad dzieckiem. Jeśli stracimy przytomność z powodu upadku, tego nadzoru nie będzie i dziecku może stać się krzywda.
– Na co zwracać uwagę kupując kask rowerowy?
– Kask musi być dobrze dopasowany. Ważne, by miał atest. No i musi się dziecku podobać, żeby chciało go nosić.
– Podczas upałów kask dodatkowo grzeje w głowę…
– Grzeje, ale nie można z niego rezygnować. Tu chodzi o bezpieczeństwo. Głowa jest centrum dowodzenia człowieka. Warto też zakładać ochraniacze na łokcie i kolana, bo to na nie zwykle upadamy podczas wywrotki. Chroniąc stawy minimalizujemy skutki ewentualnego wypadku. Najwięcej pacjentów, którzy ulegli wypadkowi na rowerze, przyjmujemy w poradni chirurgicznej, do której zgłaszają się dzieci z otarciami, stłuczeniami czy pojedynczym złamaniem. Natomiast na oddział chirurgii trafiają dzieci z poważniejszymi problemami: złamaniami z przemieszeniem, urazami głowy. Często na rowerze są także urazy brzucha – podczas wypadku dziecko uderza kierownicą w brzuch i dochodzi do urazu narządów wewnętrznych: śledziony, wątroby. Natomiast jeżeli dojdzie do urazu mózgu, mogą powstać różne wczesne i odległe powikłania, które będą dokuczać do końca życia, np. padaczka pourazowa, niedowłady.
– Na oddział chirurgii trafiają najczęściej dzieci, które nie noszą kasku?
– Dokładnie. Bo kask chroni tak dobrze, że nawet w razie wypadku uraz jest zdecydowanie mniejszy i wystarczy wizyta w poradni chirurgicznej albo obywa się bez pomocy lekarza.
– Na co jeszcze warto zwrócić uwagę by wiosną i latem zapewnić bezpieczeństwo dzieciom?
– Chciałbym zwrócić uwagę na trampoliny. Ludzie często uważają że można zamknąć dziecko w trampolinie i zająć się swoimi sprawami. Apeluję, byśmy nie rezygnowali z nadzoru. Trafia do nas dużo dzieci, które po skoku uderza ręką lub głową w obręcz i doznaje urazów.
– Czy tak modne ostatnio pojazdy elektryczne albo silnikowe dla dzieci są bezpieczne?
– Absolutnie nie! Obserwuję, że nawet kilkuletnim dzieciom rodzice pozwalają jeździć np. quadem. Dzieci nie powinny jeździć na sprzęcie mechanicznym! One nie mają jeszcze doświadczenia i nie potrafią panować nad maszyną, która ma silnik. Dorośli czasem nie panują nad tym, a co dopiero mówić o małym dziecku. Bawi go, że jest prędkość, ale to bardzo niebezpieczna zabawa.
– Dlaczego zachęca Pan by odblaski nosić także w dzień?
– Najlepiej nosić je stale, także w dzień, by nie zapominać żeby je zakładać w razie konieczności. Najwygodniej przyczepić sobie odblask do kurtki czy torby, którą nosimy na co dzień. Są już nawet ubrania z wszytymi odblaskami, które chronią dzieci przed wypadkami. Podobnie, jak w przypadku kasków – dajmy dobry przykład dzieciom i zadbajmy również o własne bezpieczeństwo. Pieszy, który idzie poboczem w szarym odzieniu, jest niewidoczny. Kierowca zauważa go dopiero kilka metrów przed maską pojazdu, który przy szybkiej jeździe jest już nie do opanowania. Podobnie jest w mieście, gdy okolica jest gorzej oświetlona. Aby zwiększyć bezpieczeństwo dzieci, w ubiegłym roku dietę radnego przeznaczyłem na zakup 24 tys. odblasków, które rozdałem uczniom szkół podstawowych z powiatu olsztyńskiego.
Jak unikać urazów twarzoczaszki, gdzie szukać pomocy gdy nasze dziecko dozna takiego urazu? Uruchomiliśmy specjalną stronę internetową: www.stopurazom.pl, gdzie są opisane najważniejsze założenia naszego programu i znajdują się tam wszystkie niezbędne informacje dla rodziców, opiekunów czy np. trenerów sportowych.
Agnieszka Deoniziak – WSSD