Kiedy Maja rozpakowywała prezenty, nie mogła uwierzyć, że można ich dostać tak dużo. Chciała bawić się wszystkim i natychmiast.

— Marzyła o dużym domku z klocków, dostała. Pragnęła zabawki z bajek, też się pojawiły. Ale najważniejsze były okulary przeciwsłoneczne, które niedawno nam się zgubiły — mówi Małgorzata Tomaszewska, mama trzyletniej Mai Makowskiej. — Córeczka ma zaburzenia przetwarzania sensorycznego i ma nadwrażliwość na światło, w tym na słońce. Bywało, że nie mogłam w domu odsłaniać rolet, bo tak bardzo ją raziło. Rano, gdy się budzi, też nie jest łatwo. Gdy otwiera oczy, krzyczy i zasłania je. Żeby jak najmniej widzieć. Musi upłynąć trochę czasu, żeby się przyzwyczaiła. Podobnie jest gdy wychodzimy z domu. Dlatego tak bardzo potrzebne są nam dobre okulary.

Maja od niedawna chodzi do przedszkola integracyjnego. Ale dużo choruje, więc bawi się w domu. Zmaga się z wieloma schorzeniami — między innymi z małogłowiem, torbielą szyszynki, koślawością pięt. Ma też znacznie zaburzony sen.

— Budzi się w nocy i potrafi trzy godziny nie spać. A później rano, przed szóstą musimy wstawać. Żeby zdążyć na autobus, którym jedziemy do przedszkola — opowiada pani Małgorzata. — Teraz jest już spokojniejsza, bo wcześniej pół nocy potrafiła skakać na łóżku. Na szczęście rano potrafi szybko się wyszykować. Wystarczy nam piętnaście minut. Wychodzimy i biegniemy na przystanek.

— Lubię jeździć autobusem i patrzeć przez okno! — dodaje Maja. — Chociaż w autobusie nie ma firanki…
Do lekarzy Maja też jeździ autobusem. I na zakupy. I wszędzie tam, gdzie musi dojechać. Ale najlepiej jej w domu, w swoim pokoju, wśród swoich zabawek. Teraz, dzięki fundacyjnemu Mikołajowi, ma ich więcej.

http://m.wm.pl/2018/12/orig/ft2-518171.jpg
Maja dostała wymarzoną lalkę.

Żeby odwiedzić Zuzię, musieliśmy pokonać kilka schodów. Bo dziewczynka mieszka na trzecim piętrze. Dla nas to żadna trudność, choć z prezentami nie było łatwo wejść. Zuzia natomiast już tej łatwości nie ma. Porusza się na wózku i nie ma żadnego podjazdu. Musi się natrudzić, żeby dostać się do windy. Ale od nowego roku będzie miała lżej.

— Przeprowadzamy się do mieszkania na parterze, gdzie nie ma schodów — cieszy się Urszula Januszewska, mama Zuzi. — Po ośmiu latach w końcu będzie nam lżej. To dla nas wyzwanie, bo przyzwyczailiśmy się do starej lokalizacji. Tu Zuzia ma bliżej do szkoły, stamtąd będzie miała kawałek drogi. Tu ma swoich przyjaciół. Ale wiem, że szybko znajdzie nowych.

Zuzi, gdy przyszliśmy, nie było w domu. To był czas szkoły, bo ma trzynaście lat. Ale z wielkim uśmiechem przywitała nas mama dziewczynki i siostrzyczka Marcelina.

— Zuzia chce być samodzielna. Jest cudowna i pełna energii — podkreśla mama. — Do wszystkiego ma pozytywne podejście. Gdy ja nie mam siły, wystarczy, że Zuzia powie dwa zdania i znów wiem, że dam radę.

Dziewczynka ma przepuklinę oponowo-rdzeniową i dlatego jeździ na wózku. Ale systematyczna rehabilitacja i dodatkowe zajęcia na basenie usprawniają jej motorykę i zmniejszają napięcia mięśniowe. Ma jeszcze wiele przygód z własnym zdrowiem, ale jeśli nie musi, woli o nich nie myśleć. Ma inne plany i zajęcia. To mała „mistrzyni”. Trenuje szermierkę na wózku, łucznictwo. Często uczestniczy w spartakiadach. W 2014 roku brała nawet udział w Mistrzostwach Polski i zajęła V miejsce. Rok później uczestniczyła w spartakiadzie w Spale i zajęła drugie II miejsce. Jest też aktywnym wolontariuszem Fundacji „Przyszłość dla dzieci”.
Byliśmy też w Baniach Mazurskich u Oli Kluczek. Dziewczynka urodziła się bez nóżek. Ma trzy lata, ale tryska energią. Swoim uśmiechem mogłaby rozdzielić kawał świata i jeszcze by jej zostało. Od Mikołaja dostała mnóstwo zabawek i słodyczy. I odkurzacz z filtrem wodnym, żeby drogi, które przemierza, były zawsze czyste. I żeby miała zawsze czyste ubranka — do Bań Mikołaj przytargał też pralkę.

Mikołaj trafił w gust wszystkich obdarowanych. Jednak to nie tylko jego zasługa.
— W grudniu Stowarzyszenie Branży Eventowej organizowało imprezę „Elfy” w Centrum Targowo-Kongresowym Global Expo. To impreza charytatywna. W tym roku zdecydowano się wesprzeć dzieci z naszej fundacji — cieszy się Iwona Żochowska-Jabłońska, dyrektor zarządzająca Fundacją „Przyszłość dla Dzieci”. — Zostały kupione wszystkie niezbędne rzeczy. Spełniły się też marzenia dziewczynek. Dzięki temu święta będą wyjątkowe. I dla dzieci, i dla nas. Bo dobrze jest pomagać.

— Cieszę się, że fundacja z Warmii i Mazur została dostrzeżona i że Warszawa uchyliła swojego portfela. To pozytywne, bo sama jestem z Warmii i Mazur — mówi Dagmara Chmielewska, dyrektor zarządzająca Stowarzyszenia Branży Eventowej. — Takie imprezy zawsze łączą ludzi. Dlatego znaleźliśmy czas w grudniu, żeby nie tylko spędzić ze sobą czas, ale żeby podzielić się sercem.