Wyprawa Mariusza Pachli z Bartąga trwała równo 42 dni. W tym czasie pokonał on 2134 km. Celem jego podróży było Santiago de Compostela w Hiszpanii oraz pomoc 3-letniemu Arkowi Bartnikowi, który od urodzenia choruje na dystrofię mięśniową Duchenne’a. To choroba genetyczna, nieuleczalna, powodująca nieodwracalny i postępujący zanik mięśni. Niestety, rowerzysta zmuszony był zakończyć swoją wyprawę we francuskiej miejscowości Senonches.
— Bardzo trudno było mi podjąć tę decyzję. Ale muszę przerwać wyprawę ze względu na stan zdrowia — tłumaczy Mariusz. — Od kilku dni czułem się źle, bolały mnie migdałki, ale liczyłem, że to minie. Potem jednak doszło osłabienie i gorączka, każdego dnia jechałem w takim stanie po ok. 70 kilometrów. Nie żałuję, że wybrałem się w tę podróż. Żałuję, że muszę zakończyć moją przygodę — dodaje.
Mimo złego stanu rowerzysta nie zamierza rezygnować z pomocy małemu Arkowi. Chociaż teraz zmuszony jest wrócić do domu, to zapewnia, że w przyszłości jeszcze raz podejmie tę próby. I że znowu wybierze się w podróż pod hasłem „Rowerem do Hiszpanii, aby dać nadzieję Arkowi”.
— Nie wiem jeszcze kiedy, ale jedno wiem na pewno: pojadę tam dla Arka. Kiedy jadziesz ze świadomością, że się komuś pomaga, to taka podróż ma zupełnie inny wymiar — uważa.
Choć Mariusz nie dotarł do celu, to i tak odniósł ogromny sukces, m.in. poprzez zainteresowanie ludzi historią chłopca i zachęcenie ich do pomocy.
— Wielu ludzi było zainteresowanych tabliczkami z informacjami o chorobie Arka, które miałem przygotowane w kilku różnych językach. Najwięcej zainteresowanych było w Polsce i w Niemczech. Ludzie byli zszokowani, że taki maluch choruje — opowiada. — Dużo osób deklarowało, że wpłaci pieniądze na konto Arka. — Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłem. Moja wyprawa dobiegła końca, ale zbiórka dla Arka nadal trwa. Chętni wciąż mogą wpłacać — dodaje. — Poza samą pomocą, to była najwspanialsza przygoda mojego życia. Spotkałem wspaniałych ludzi, widziałem wiele ciekawych miejsc. Nie ma co robić z siebie bohatera, bo to się źle skończy. Ale cieszę się, że zdobyłem się na odwagę i wyruszyłem w tę podróż. Wiele razy pokonałem siebie, swoje słabości. Dziękuję wszystkim „pomagaczom” i „pomagaczkom” Arka oraz tym, którzy mi kibicowali. Jesteście wspaniali — podkreśla.
— Serdecznie dziękujemy panu Mariuszowi za wsparcie dla Arka. Jego wyprawa przyniosła odzew — mówi Iwona Żochowska z Fundacji „Przyszłość dla Dzieci”. — Chociaż nie udało mu się dotrzeć do celu, to i tak bardzo wiele zrobił dla chłopca. Wiemy też, że zamierza powtórzyć swoją wyprawę. To wspaniałe, że poświęcił swoją podróż Arkowi — dodaje. — Jako fundacja popieramy wszelkie aktywności tego rodzaju i gorąco do nich zachęcamy. Robiąc coś dla siebie, możemy też pomóc innym.
Chociaż wyprawa Mariusza Pachli dobiegła końca, to wciąż można pomóc Arkowi, wpłacając pieniądze na konto Fundacji „Przyszłość dla Dzieci”: 58 1240 1590 1111 0000 1453 6887 z dopiskiem „Arkadiusz Bartnik”. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc.
Ewelina Zdancewicz