— W życiu byśmy nie pojechali na taki turnus gdyby nie pomoc Fundacji „Przyszłość dla Dzieci” — podkreśla Katarzyna Sadowska ze Szczytna, mama czwórki dzieci. Wszystkie potrzebują wsparcia, każde cierpi na przewlekłe choroby, które wymagają nieustannej troski. Właśnie wrócili, ona i czwórka dzieci. Rozpakowują bagaże, wspominają i już tęsknią. Byli w Darłówku. Działo się tam tyle, że przeżyciami obdzielić by można było kilka rodzin.
Najmłodsze Maja i Amelia mają astmę, Maja także chorą tarczycę. 15-letni Oskar ma autyzm i nie słyszy. Igor jest niedowidzący, ma też słabsza rękę po wypadku. Niektóre zabiegi były dla nich wszystkich, inne dostosowane indywidualnie do każdego dziecka.
— Dwa i pół tygodnia pobytu kosztowało 11 tys. zł. Połowę sfinansowała nam Fundacja. Gdyby nie ona, na pewno nie byłoby nas stać, żeby opłacić wyjazd i pobyt tam. Wszystko było na wysokim poziomie i opieka doskonała — podkreśla Katarzyna Sadowska. I dodaje, że niedługo pewnie znowu będzie musiała poprosić o pomoc, aby wymienić akumulator w implancie Oskara.

Fundacja „Przyszłość dla Dzieci” ma już ponad trzystu podopiecznych. To dzieci i młodzież w większości z województwa warmińsko-mazurskiego. Każde ma własną historię, często dramatyczną. I każde z nich może liczyć na Fundację wtedy, kiedy najbardziej potrzebuje pomocy.
— My też bardzo odczuwamy finansową pomoc Fundacji. Dzięki temu, że Fundacja opłaca koszty rehabilitacji Marysi, nasza córka ma zagwarantowaną pomoc na najwyższym poziomie — podkreśla Urszula Kamińska, mama trzyletniej Marysi, która ma m.in. pogłębiającą się skoliozę. Powagę sytuacji i wagę pomocy widać po Marysi na pierwszy rzut oka. Dzięki temu, że dziewczynka ćwiczy regularnie kilka razy w tygodniu, nawet fizjoterapeuta zaobserwował poprawę jej stanu. Pomocny jest także gorset, który kupiła Fundacja.
— To rzeczywiście duże wsparcie — zapewnia pani Urszula. Marysia pewnie niedługo pójdzie do przedszkola. Bardzo chce, bo będzie mogła bawić się z innymi dziećmi. Jej mama zastanawia się teraz nad wyborem placówki i wierzy, że dzięki poprawie stanu zdrowia córki Marysia poradzi sobie w przedszkolu.

Podobnie jak Katarzyna Klimaszewska, mama 7-letniego Aleksandra. Chłopiec urodził się z porażeniem mózgowym. Ma także wadę wzroku i opóźniony rozwój psychoruchowy. Właśnie szykuje się do szkoły.
— Całą wyprawkę otrzymaliśmy od Fundacji — cieszy się Katarzyna Klimaszewska, mama Olka. Chłopiec ma trochę obaw przed rozpoczęciem pierwszej klasy. Głównie dlatego, że nie zna koleżanek i kolegów, z którymi będzie się uczył. Mimo tego jest także pełen radości. Szkoła mu się spodobało już wtedy kiedy był na dniach otwartych. Olek dwa razy w tygodniu ma rehabilitację. Koszt każdej wizyty to 60-70 zł. Bez wsparcia Fundacji, jak mówi jego mama, byłoby ciężko to sfinansować. Zwłaszcza jeśli doliczy się do tego zajęcia z integracji sensorycznej, które kosztują drugie tyle.
— Ale efekty są i z tego bardzo się wszyscy cieszymy. Mój siedmiolatek potrafi już przejechać rowerem dwadzieścia kilometrów — mówi dumna pani Katarzyna.

Iwona Żochowska-Jabłońska, dyrektor zarządzająca Fundacją „Przyszłość dla Dzieci: Jest wielu potrzebujących, ale i wiele osób o wielkich sercach, którzy nie wahają się pomóc. Z roku na rok rośnie liczba tych, którzy darzą nas zaufaniem i przekazują nam swój jeden procent podatku. To dzięki nim w tym roku nasza Fundacja dostała ponad milion złotych. Te pieniądze przeznaczymy na pomoc naszym podopiecznym. Potrzeby są ogromne, więc jesteśmy bardzo wdzięczni każdemu, kto zdecydował się właśnie nam przekazać swój jeden procent.

Kogo by nie zapytać, ten ma do powiedzenia o Fundacji wiele ciepłych słów. Kamila Szlasa, mama Jasia, opowiada jak pracownicy Fundacji pomagali jej szukać lekarzy specjalistów, którzy mogliby zająć się leczeniem chłopca. Diagnoza była smutna: zwyrodnienie barwnikowe siatkówki obu oczu. A to tylko jedno z wielu schorzeń, na które cierpi. Za sobą ma już przeszczep nerki. Pani Kamila podkreśla, że może liczyć także na pomoc finansową Fundacji. Dostaje zwrot pieniędzy za leki dla synka. A także za podróże do lekarzy
specjalistów przyjmujących w innych miastach, głównie w Warszawie.
— Jeśli Jaś musi zostać w szpitalu, Fundacja opłaca mój pobyt, żebym mogła być przy nim. To dla nas bardzo ważne. Pomaga także kiedy trzeba kupić sprzęt ortopedyczny. Głównie chodzi o buty. Kosztują 400, a nawet 700 zł — wylicza Kamila Szlasa. — A kiedy Jaś szedł do szkoły, Fundacja kupiła mu specjalne dostosowane do jego potrzeb krzesło obrotowe i biurko.

Jarosław Tokarczyk, prezes zarządu Grupy WM i Fundacji „Przyszłość dla Dzieci”: Jesteśmy mieszkańcami Warmii i Mazur. Widzimy potrzeby innych ludzi, tych, którzy są wokół nas. To dlatego bardzo angażujemy się w działalność społeczną i charytatywną. Robimy wszystko, aby pomóc tym, którym potrzeba wsparcia. Pomoc Fundacji jest dopasowana do konkretnego dziecka właśnie dlatego, że jesteśmy blisko i świetnie wiemy kto czego potrzebuje. Niewiele zrobilibyśmy jednak bez tych, którzy nam ufają i wiedzą, że pieniądze zebrane dla dzieci trafią właśnie do nich. Za każdą formę wsparcia Fundacji bardzo dziękuję. Dzięki temu milionowi będziemy mogli pomóc jeszcze większej liczbie dzieci

Małgorzata Kundzicz
m.kundzicz@gazetaolsztynska.pl