http://m.wm.pl/2017/01/orig/1-logo-programu-358385.jpg

Wpłać darowiznę na leczenie i rehabilitację dzieci z Warmii i Mazur:

http://m.wm.pl/2015/06/orig/wplacbutton-251555.jpg

Dziesięcioletni Paolo jest aktywnym chłopcem i uwielbia uprawiać sport. Zwłaszcza piłkę nożną. Dwa razy w tygodniu gra w sportowym klubie szkolnym, a oprócz tego z rówieśnikami na podwórku. Uwielbia zbierać karty i tworzyć albumy z ulubionymi piłkarzami, takimi jak np. Rober Lewandowski. Oprócz tego, jak większość chłopców, lubi klocki Lego – układa je w ekspresowym tempie. Zaczął je układać jako mały chłopiec i dzielnie trzyma się swojej pasji.

Jednak jego choroba w znacznym stopniu utrudnia mu wykonywanie codziennych obowiązków. Chłopiec cierpi na hiperkinetyczne zaburzenia ruchowe, zachowania oraz zespół nadpobudliwości.

— Objawia się to tym, że jest w ciągłym ruchu, wszędzie go pełno — mówi pani Alina, mama chłopca. — Nie radzi sobie z emocjami i w różny sposób reaguje. Występuje u niego także agresja w różnym kierunku. Ma problemy z koncentracją, co bardzo utrudnia mu naukę i bardzo się z tym męczy. Otwarcie mówi o tym, że jest mu dużo trudniej przez to, że nie potrafi się na niczym skupić.

Paolo przyjmuje leki od pierwszej klasy szkoły podstawowej, czyli ponad dwa lata. Musi przyjmować je codziennie. Jednak leki wcale nie poprawiają sytuacji i mają negatywny wpływ na to, jak chłopiec czuje się sam we własnym ciele.

— Syn zawsze był żywym, ruchliwym, uśmiechniętym i wesołym chłopczykiem. Jednak od kiedy bierze leki stał się mniej wesoły — mówi pani Alina. — Jest bardzo niezadowolony z tego, że przyjmuje leki. Twierdzi, że nie jest wtedy sobą, jakby był w obcym ciele. Jest wtedy otępiały i smutny. Widzę, że się z tym męczy. Zgłaszaliśmy to lekarzowi, że syn czuje się gorzej po tych lekach. Były nawet próby zmiany leków, ale działały jeszcze gorzej. Przynosiły zupełnie inne rezultaty niż oczekiwane. Zamiast wyciszać, powodowały u syna straszną agresję. Następowała kompletna dekoncentracja i był utrudniony kontakt z synem. To było koszmarne. Nie dało się wytrzymać, ani w szkole, ani w domu. Dlatego z zalecenia lekarza odstawiliśmy tamte leki.

Leki przyczyniły się również do powstania sporej nadwagi u chłopca. Dziesięcioletni Paolo, przy 150 cm wzrostu, waży w tej chwili 61 kg. — To wszystko przez leki, które przyjmuje — mówi mama chłopca. — Ma bardzo duży problem ze stosowaniem się do diety, ponieważ leki działają w ten sposób, że przez cały dzień do późnych godzin popołudniowych potrafi niczego nie zjeść, bo ma blokadę. Później, kiedy leki przestają działać zaczyna chłonąć jedzenie i z tego występuje nadwaga.

Paolo urodził się zdrowym chłopcem. Po urodzeniu otrzymał 9 punktów w skali Apgar, ponieważ urodził się dwa tygodnie po terminie.

Lekarze stwierdzili, że jest zupełnie zdrowy — mówi pani Alina. — Kiedy miał pół roku zauważyłam u niego dziwne tiki. Neurolog stwierdził, że są to tiki padaczkowe. Zostało wykonane EE i neurolog stwierdził, że jest to odmiana padaczki, która występuje u dzieci, które rodzą się zupełnie zdrowe. Z wiekiem to miało zaniknąć i faktycznie przez wiele lat nie było żadnych objawów. Ale niedawna znów pojawiły się tiki. Lekarze mówią, że może to mieć związek z lekami, które przyjmuje.

W kwietniu czeka chłopca wizyta w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie będzie miał wykonany rezonans głowy.— Neurolog w Olsztynie stwierdził, że musi zobaczyć rezonans, ponieważ jego zdaniem już czas na wprowadzenie u syna leków przeciwpadaczkowych — mówi mama chłopca.

Paolo chodzi do normalnej szkoły, ale przez problemy z koncentracją ma także problemy z nauką. Czuje sam, że nie nadąża tak, jak reszta rówieśników.— Nadmierną nadpobudliwość u syna zauważyłam w pierwszej klasie szkoły podstawowej, kiedy u syna pojawiły się większe obowiązki — opowiada pani Alina. — Kiedy chodził do przedszkola czy spędzaliśmy razem czas to nie brałam pod uwagę, że coś może być nie tak. Nie miał wtedy większych obowiązków. Teraz, kiedy doszły obowiązki szkolne syn bardzo się denerwuje, zwłaszcza, kiedy coś mu nie wychodzi. Zamyka się wtedy w sobie i nie ma do niego dotarcia.

Paolo jest pod opieką dwunastu specjalistów, w tym: laryngologa, neurologa, reumatologa, alergologa, dermatologa czy poradni immunologicznej w Centrum Zdrowia Dziecka. Często boryka się z problemami zdrowotnymi różnego rodzaju i musi jeździć na wizyty do specjalistów.

— W wieku czterech lat zaczął chorować na przewlekłe zapalenie ślinianki przyusznej, co kończyło się pobytem w szpitalu od 3 dni do 2 tygodni — mówi mama chłopca. — W jego wcześniejszym życiu wystąpiła także astma, która została zdiagnozowana w szpitalu w Ameryce. Do tego jest uczulony na roztocza, koty, psy, trawę, pylenie i wiele innych rzeczy.

Od marca chłopiec jest także diagnozowany w kierunku Zespołu Aspergera. — Na fundusz musiałabym czekać ponad rok — mówi pani Alina. — Dlatego zdecydowała się na wykonanie diagnozy prywatnie. To są spore wydatki, bo diagnoza kosztowała mnie 460 zł.

Paolo jest podopiecznym Fundacji od września 2018 roku. Pieniądze zebrane dzięki Fundacji pomogą pani Alinie w pokryciu kosztów leków, prywatnych wizyt u lekarzy specjalistów, w tym u dietetyka, diagnozę Aspergera, terapie behawioralną oraz przetwarzania słuchu, rehabilitację a także zakup okularów.

— Zbliża się okres wakacyjny, dlatego chciałabym, żeby znowu pojechał na jakiś turnus rehabilitacyjny. Najlepiej latem, bo wtedy nie ma szkoły, a on i tak ma spore problemy i wolę go nie zabierać — opowiada mama chłopca. — Syn ma wadę postawy. Często zabieram go na basen, żeby trochę popływał. Kiedyś zapisywałam go indywidualnie, żeby miał regularne zajęcia basenowe, ale to wszystko to są duże koszta.

Pani Alina samotnie wychowuję syna. Były mąż zostawił ją, jak Paolo miał siedem miesięcy i nie utrzymuje żadnego kontaktu z rodziną.

— To już jest kwestia lat. Można powiedzieć, że się przyzwyczaiłam, ale nie jest lekko — komentuje pani Alina. — Nie jest lekko z uwagi na to, że nie mogę podjąć normalnej pracy. Jestem na specjalnym filarze w Urzędzie Pracy i nie ma dla mnie pracy. Dlatego biegam i sprzątam gdzieś po budowach, sprzątam mieszkania po remontach. Zawsze jakiś to grosz wpadnie. I w ten sposób funkcjonujemy. I dodaje: — Staram się, żeby niczego nam nie zabrakło i syn nigdy nie odczuł, że czegoś nie ma. Ale lekko nie jest. Zobaczymy, co będzie dalej. Ale trzeba iść do przodu. Nie ma co się załamywać.

Milena Siemiątkowska
m.siemiatkowska@gazetaolsztynska.pl

Żeby przekazać 1 procent podatku, wystarczy wpisać w rozliczeniu numer KRS 0000148747. A już dziś można dokonać wpłaty na konto Fundacji „Przyszłość dla Dzieci”: 58 1240 1590 1111 0000 1453 6887.