Wpłać darowiznę na leczenie i rehabilitację dzieci z Warmii i Mazur:
Walczymy o to nasze małe szczęście. Każda złotówka się liczy, bo przybliża nas do poprawy samodzielności Olka.
Arleta i Paweł z Piasutna (powiat szczycieński) długo czekali na upragnione dziecko. Wiadomość o ciąży ucieszyła zarówno ich samych, jak i ich rodziców — przyszłych dziadków. Termin porodu wyznaczono na 1 kwietnia 2014 roku. Jednak małemu Aleksandrowi śpieszyło się na świat i przyszedł na świat w 25 tygodniu ciąży, 17 grudnia 2013 roku w szpitalu w Olsztynie
— Ważył zaledwie 650 gramów — wspomina pani Arleta . — Był taki malutki, baliśmy się, bo był słaby. Walczyliśmy o każdy dzień jego życia. Tak bardzo na niego czekaliśmy i wierzyliśmy, że nasz synek nie podda się bez walki. Dopiero po 50 dniach mogłam po raz pierwszy wziąć go na ręce i przytulić. Dla każdego rodzica dziecko to wielkie szczęście. Wiedzieliśmy, że trudny czas przed nami, ale wystarczyło jedno spojrzenie naszego Olusia i byliśmy gotowi zrobić dla niego wszystko — dodaje.
Aleksander ze szpitala wyszedł po 104 dniach pobytu i ważył zaledwie 2700 gramów. Lekarze przeprowadzili operację oczu. Niestety, w wyniku wylewów i niedotlenienia zmaga się z porażeniem dziecięcym. Zdiagnozowano u niego dysplazję oskrzelowo- płucną, niedokrwistość wcześniaków, leukomalację okołokomorową, wodniaki jąder, retinopatię wcześniaczą. Chłopiec znajduje się pod opieką wielu poradni: audiologicznej, neonatologicznej, neurologicznej, kardiochirurgicznej, okulistycznej, logopedycznej i rehabilitacyjnej. Od momentu wypisu ze szpitala Aleksander wymaga intensywnej rehabilitacji. Ma opóźniony rozwój psychoruchowy, co jest skutkiem encefalopatii niedotlenieniowo-niedokrwiennej ze zmianami strukturalnymi w ośrodkowym układzie nerwowym i współistniejącym wzmożonym napięciem mięśniowym. Rozwój motoryczny chłopca nie jest prawidłowy, wzmożone napięcie utrzymuje się w kończynach górnych i dolnych i utrudnia dziecku rozwój. Chłopiec nie potrafi samodzielnie siedzieć, chodzić ani mówić. Wymaga intensywnej i ciągłej rehabilitacji. Jego ciało jest wiotkie, dlatego też musi używać kombinezonu, który wzmacnia tułów. Rodzice i dziadkowie walczą o każdy samodzielny ruch Aleksandra.
Pomimo choroby Aleksander to bardzo radosny i wiecznie uśmiechnięty chłopiec. Malec uwielbia zwierzęta. W domu ma kotkę, z którą lubi spędzać czas.
Kocha też psy i konie, które spotyka podczas turnusów rehabilitacyjnych.
Największą miłością Olka jest jednak dziadek Bogdan. Chłopiec na jego widok od razu się uśmiecha i wyciąga do niego ręce. Wciąż szuka go w swoim otoczeniu i nawet na chwilę nie pozwala mu usiąść i odpocząć.
Największą miłością Olka jest jednak dziadek Bogdan. Chłopiec na jego widok od razu się uśmiecha i wyciąga do niego ręce. Wciąż szuka go w swoim otoczeniu i nawet na chwilę nie pozwala mu usiąść i odpocząć.
— Jak tylko widzi dziadka w pobliżu, to cały świat przestaje istnieć — śmieje się pani Arleta, mama Aleksandra. — Dziadek cały czas z nim rozmawia, pokazuje mu wszystko, oglądają razem bajki. I oczywiście obydwaj są zafascynowani strażą pożarną. Dziadek to strażak ochotnik, a Oluś od małego bardzo lubi samochody strażackie, ma ich chyba ze 20. Mały uwielbia z dziadkiem siedzieć w wozie strażackim, sam też ma koszulkę strażaka.
Aleksander wymaga rehabilitacji, która niestety jest bardzo droga. 45 minut zajęć to koszt 80 złotych, jednak efekty są widoczne. Rehabilitacja i turnusy rehabilitacyjne dają mu szansę na poprawę stanu zdrowia i osiągnięcia chociaż w podstawowym stopniu sprawności.
Chłopiec wyjeżdża na turnusy rehabilitacyjne, po których widać znaczną poprawę. Niestety koszt jednego turnusu to około 6,5 tys. złotych. Pani Arleta ze względu na stan zdrowia syna musiała zrezygnować z pracy, pracuje tylko pan Paweł. Wspomaga ich rodzina i bliscy.
Dzięki podarowanemu 1 proc. Aleksander w 2019 roku dwa razy skorzystał z turnusu rehabilitacyjnego.
— Walczymy o to nasze małe szczęście — mówią rodzice Aleksandra. — Każda złotówka się liczy, bo przybliża nas do poprawy samodzielności Olka. Już nie są ważne nasze potrzeby. Liczy się nasz synek i to, aby był jak najbardziej sprawny. Patrząc w oczy Olusia, widząc jego ufność i radość, człowiek jest w stanie zrobić wszystko. Marzymy o tym, by nasz syn w przyszłości był samodzielny. Dziękujemy za każdą darowiznę i oczywiście za 1 proc. — zapewniają.
Aleksander jest jednym z 380 podopiecznych Fundacji „Przyszłość dla Dzieci”. Pomóż Aleksandrowi i dzieciom takim jak on.
Joanna Karzyńska